“Postępowa” Europa od dziesięcioleci walczyła z religią, po cichu kontynuując zbrodnicze dzieło sowieckiego totalitaryzmu. Celem było stworzenie “nowego człowieka”. W wersji sowieckiej człowiek ten miał promienną twarz patrzącego w pustkę komunisty; we współczesnej wersji “nowy człowiek” kieruje się zasadami poprawności politycznej, nie myśli samodzielnie i szanuje wszystkie religie z wyjątkiem chrześcijaństwa.
Lata racjonalizmu, ateizacji, odwracania się od kościoła zrobiły swoje. Afirmacja wygodnego, wolnego od duchowej kontestacji i egzystencjalnych wątpliwości stylu życia sprawiła, że Europejczycy utracili więź z historią, tradycją i wartościami, na których ich przodkowie zbudowali potężną cywilizację. Nikt już zdaje się nie pamiętać, że cywilizacja ta wzniesiona została na chrześcijańskiej skale, ocalonej z katakumb, gdzie chronili się pierwsi wyznawcy Chrystusa.
Po charyzmatycznym i stanowczym pontyfikacie Jana Pawła II nastała era Benedykta XVI, dawnego przyjaciela polskiego papieża i kontynuatora jego nauki. Za tej kadencji orędzia “Urbi et Orbi” nie brzmiały już tak donośnie, chociaż kardynał Ratzinger starał się ocalić imperium wiary chrześcijańskiej i katolickiego kościoła. Tajemnicza rezygnacja Benedykta – rzadko spotykana w historii papiestwa – była znakiem nadchodzącego kryzysu. Jego następca Franciszek, entuzjastycznie przyjęty, jako kolejny wielki spadkobierca świętego Piotra, z trudem ogarnia rozmiary oblężenia, któremu podlega współczesne chrześcijaństwo i zdaje się bagatelizować tragiczne wydarzenia, w sposób nieodwracalny zmieniające oblicze zachodniej tożsamości i kultury.
W Boże Ciało przed katedrą w Kolonii odprawiono mszę z udziałem tłumu wiernych. Ołtarz stanowiła łódź migrantów z Afryki, których przyrównano do Chrystusa, sugerując, że Syn Boży płynął razem z nimi w żegludze do brzegów Europy. Organizatorzy tej zapewne szlachetnej w intencjach, ale zupełnie ignorującej fakty uroczystości, zapomnieli chyba o udokumentowanych faktach wyrzucania z łodzi chrześcijan, którzy okazywali się zbyt wielkim balastem na przeładowanych pokładach. Na karkołomne porównanie muzułmańskich uchodźców do Chrystusa zdecydowano się w miejscu, gdzie zaledwie kilka miesięcy wcześniej, w Sylwestra 2015 roku, doszło do molestowania przez migrantów setek niemieckich kobiet, świętujących na placu katedralnym nadejście Nowego Roku.
Sprowadzona do Kolonii pusta już łódź, z arcybiskupem, chylącym głowę przed zakorzenionymi w zupełnie innej cywilizacji innowiercami, przypomina Europę, pozbawioną prawdziwych przywódców duchowych, religijnych i – co gorsza – politycznych. Nikt z możnych nie broni Europy, tylko nieliczni, chłostani przez media biczem politycznej poprawności, próbują ujawniać dramatyczne, przemilczane fakty.
Współcześni rządzący i poprawne politycznie media nie sięgają pamięcią do historii, odwracają się od tradycji, zapominając, że chrześcijańskie korzenie są podstawą zachodniej cywilizacji. Rzeź chrześcijan dokonuje się przy obojętności świata, który swoją tożsamość zawdzięcza nauce Chrystusa. Nie słychać dzwonów, bijących na trwogę, przez europejskie i amerykańskie miasta nie maszerują demonstranci, domagający się powstrzymania eksterminacji. Niektóre kraje, jak choćby Kanada, wycofują nawet z terenów zagrożonych bojowe oddziały.
Rok 2015 okazał się najczarniejszym rokiem w nowoczesnej historii prześladowań chrześcijan. Tysiące wyznawców zabija się za wiarę. Egzekucje to tylko część współczesnej Golgoty: towarzyszą im tortury, gwałty, porwania i handel żywym towarem. Zbrodni dokonuje się nie tylko w Iraku i Syrii, egzekucje mają miejsce w Erytrei, Sudanie, Egipcie, Jemenie i Nigerii, w której od 2009 roku wymordowano dwadzieścia tysięcy z dwóch milionów chrześcijan. Wielu z nich, zmuszanych jest do przyjęcia islamu, a oporni są rozstrzeliwani na miejscu. We wszystkich krajach, gdzie prześladuje się chrześcijan, islam jest obowiązującą religią – wyjątkiem są Chiny i Północna Korea.
Na terenie Bliskiego Wschodu ludność chrześcijańska stanowiła 20% populacji. Do dzisiaj ocalało zaledwie około 20 milionów, co nie przekracza 4% mieszkańców. Ci, którzy jeszcze trwają, żyją w stałym zagrożeniu i nie mogą liczyć na pomoc. Schronienia nie próbują szukać w kontrolowanych przez ONZ obozach uchodźców, gdzie mężczyźni narażeni są na pobicia, a kobiety na przemoc i gwałty. A to właśnie w obozach uchodźców dokonuje się selekcji imigracyjnej. Może z tego tylko powodu pośród uchodźców, przyjętych w ubiegłym roku do USA, znalazło się zaledwie 2.5 % chrześcijan (co przekłada się na 60 osób!) Premier Kanady, która zgodziła się błyskawicznie przyjąć 25 000 uciekinierów z Syrii został zapytany wprost, czy prześladowane mniejszości etniczne i religijne mogą liczyć na priorytet w procesie selekcji imigracyjnej. Justin Trudeau bez chwili wahania odparł: “absolutely not”. Na priorytet za to mogą liczyć rodziny, kobiety z dziećmi i prześladowane “mniejszości seksualne”
Wyjaławiająca intelektualnie poprawność polityczna kreuje współczesny wizerunek Zachodu. Jest dzisiaj nie do pomyślenia, by terroryzm łączyć z islamem, a politykę otwartych granic z zagrożeniem europejskiego bezpieczeństwa. Swoboda przemieszczania się, okupiona wieloletnią walką o wolność i demokrację, naznaczona ofiarami zamordowanych podczas prób przekroczenia berlińskiego muru, stała się orężem nieszczęśników, szukających ucieczki od wojen, biedy i braku perspektyw. Zwycięstwo nad zniewoleniem i kolczastymi drutami stało się niestety podstawą retoryki tych, którzy uznali, że można i należy przyjąć wszystkich. Idealizm, otwartość i przekonanie, że “wszyscy jesteśmy tacy sami” jest tylko przykrywką dla planu systematycznego i wyrafinowanego podboju Europy.
“Radykalny” islam prowadzi systematyczną wojnę nie tylko z chrześcijaństwem, ale całą cywilizacją zachodnią. Po zamachu na teatr w Paryżu, w którym zginęło ponad dwieście osób, Ezra Levant, reporter kanadyjskich “Rebel Media”, rozmawiał z francuskimi intelektualistami, kształtującymi dzisiaj żałosny wizerunek zachodnich elit, z bezmyślną pewnością siebie przekonywujących, że zamachy nie mają nic wspólnego z islamem. Nasze głowy są odcinane nad brzegiem morza, ale nie zwracamy na to uwagi i nadal pragniemy prowadzić wygodne życie. Warto by zapytać, dlaczego po kolejnych atakach, wpływowe środowiska muzułmańskie nie protestują przeciwko mordowaniu niewinnych w imię Allaha. Mężczyzna, który 18 września 2016 podłożył bombę w koszu na śmieci na Manhatanie, Afgańczyk, posiadający amerykańskie obywatelstwo, powrócił z wakacji w Afganistanie “zdecydowanie bardziej religijny”. Pisze o tym nawet poprawna politycznie i manipulująca faktami kanadyjska CBC (nie wspominając, o jaka religię chodzi)
Nie pamięta się, że już w 2006 roku niesławny dyktator Libii, Kadafi, głosił w swoim przemówieniu: “wszyscy ludzie muszą być Muzułmanami, są sygnały, że Allah da islamowi zwycięstwo w Europie bez mieczy, bez karabinów, bez militarnego podboju. 50 milionów muzułmanów w Europie w ciągu kilku dekad zamieni ją w kontynent muzułmański.”
https://www.youtube.com/watch?v=nS0o42fe770
Dzisiaj, do osiadłych już ma starym kontynencie wyznawców Mahometa docierają potężne posiłki. Setki tysięcy muzułmanów przekraczają granice Europy, zmieniając ją na zawsze. Naiwne jest przekonanie, że kilka milionów przybyszów zasymiluje się i dostosuje do wyznawanych przez Europejczyków wartości. Do wymarzonego raju wysokich zasiłków, zniewieściałych mężczyzn i bezradnych kobiet docierają tylko najsilniejsi. Słabi utonęli u brzegów Lesbos i Krety, pozostali na terenie krwawych walk oraz w obozach dla uchodźców. Europejczykom usiłuje się wmówić, że przyszłość świata i Europy jest wielokulturowa. Być może, ale większość przybyszów na żadną wielokulturowość się nie godzi, z pogardą traktując udzielających im gościny.
Już po nic nie znaczących, podpisanych z Turcją przez Unię Europejską umowach, mających ograniczyć napływ migrantów, zapowiedziach patrolowania wybrzeży, by nie dopuścić do przemytu ludności z Afryki, pontony, statki i rozmaite jednostki pływające z rosnącą częstotliwością kierują się w stronę wybrzeży Włoch. Mało tego: do wybrzeży Libii podpływają europejskie statki, zabierając na pokłady afrykańskich uciekinierów. Pod koniec sierpnia 2016 roku podano, że w ciągu trzech dni ocalono dziesięć tysięcy uchodźców, szturmujących kolebkę cywilizacji zachodniej i chrześcijańskiej. Trudno się dowiedzieć, kto naprawdę ratuje dryfujące łodzie i szukających lepszego życia biedaków, ale nietrudno zauważyć, że jesteśmy biernymi obserwatorami doskonale zorganizowanego przemytu, przed którym nikt się nie broni. Według medialnych informacji ratownicy działają ze statków, należących do “non-goverment groups”, wyławiając skaczących do morza uchodźców i odprowadzając ich jednostki do portów Italii. Jedna z takich grup to MOAS z siedzibą na Malcie. Jej założycielem jest tajemniczy Amerykanin, ożeniony z Włoszką, Christopher Catrambone. Zarobił wielkie pieniądze, prowadząc firmę ubezpieczeniową i oferując usługi … wywiadowcze. Teraz rozsyła statki ratownicze, za pomocą dronów wyszukuje łajby migrantów, wyławia ich i odstawia do brzegów Europy. Nie ma w internecie niezależnych informacji na temat tej postaci, a szczegóły stosunku Catrambone do religii są … zbanowane. Dla człowieka, który sprowadza do Europy tysiące wyznawców wiary, wszelkimi sposobami zwalczającej chrześcijaństwo, przekonania religijne są sprawą wyłącznie prywatną? Potężną i dziwną postacią, kierującą miliony migrantów do Europy i innych regionów świata jest George Soros. Ostatnio spotkał się z nim w Nowym Jorku kanadyjski minister imigracyjny John McCallum, dyskutując bliżej nie sprecyzowane kwestie pomocy dla uchodźców. Dlaczego przedstawiciel rządu mocarstwa uzgadnia kluczowe dla przyszłego demograficznego kształtu Kanady decyzje z nie wiadomo kim? Soros formalnie uznawany jest za biznesmena, filantropa i działacza politycznego, ale wszystko wskazuje, że jego prawdziwą ambicją jest władza i decydowanie o losach całego świata.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że chaos i bezradność władz Unii Europejskiej wynika z poddania się konsekwentnemu działaniu, którego celem jest zniszczenie Europy. Dlaczego miliardy euro, wydawane na utrzymanie uchodźców nie mogą być przeznaczone na bezpośrednią pomoc w zagrożonych wojną i kryzysem rejonach Bliskiego Wschodu i Afryki? Nawet nie ma takiego planu, pomimo rozsądnych apeli przywódcy Węgier Victora Orbana. Zalew islamu przypomina regularną inwazję, tym bardziej groźną, że ukrywającą się pod wizerunkiem kryzysu humanitarnego, epatującego cierpieniem dzieci i kobiet, podczas gdy zdecydowaną większość, docierających do krajów dobrobytu uchodźców stanowią młodzi mężczyźni. Na wielu łodziach, ocalanych z wód Morza Śródziemnego nie ma ani kobiet, ani dzieci.
Współczesna Europa i cały Zachód stylizuje się na tolerancyjną nijakość: bez religii, bez zasad i bez tradycji. Przez dziesiątki lat walczyła o puste kościoły (to w takiej opuszczonej świątyni poderżnięto we Francji gardło księdzu Jaques Hamel), forsowała swobodę obyczajową i dążyła do zniesienia wszelkich granic, nie tylko tych, dzielących państwa i narody. Dzisiaj nie robi na niej wrażenia śmiertelne zagrożenie i potencjalna zagłada braci i sióstr w wierze, którą już prawie utraciła.
.
Aleksander Rybczyński
Fot. Hanka Kościelska
.
Leave a comment